Czy może być coś bardziej relaksującego niż odpoczynek na plaży, pod palmami, z drinkiem w dłoni i promieniami słońca na twarzy? Wielu jest zdania, że tak. Po największe wyciszenie i spokój wewnętrzny jadą do klasztoru. Urlop wśród zakonników jest jak balsam na skołatane nerwy uwikłanych w bezlitosny pęd codziennego życia. Ale czy reguła zakonna zawsze jest ucieczką od reguł marketingu?

W niejednym z nas obudził się kiedyś święty Franciszek. Niejeden zmęczony szaleńczym tempem, jakie narzuca praca, kariera, niekiedy także życie rodzinne czy towarzyskie, zapragnął rzucić wszystko i zaszyć się w miejscu rządzonym zupełnie innymi prawami niż ten świat. Nie chodzi o to, by od razu zostawać ascetą. Zabłąkane owieczki poszukują przede wszystkim sposobu na poukładanie spraw we własnym wnętrzu, odzyskanie równowagi i przypomnienie sobie co jest w ich życiu naprawdę ważne. Zdarza się, że chcą uciec od nałogów i wszystkiego tego, co wymknęło się im spod kontroli.

Dla takich właśnie osób otwarte są bramy niejednego klasztoru w Polsce. Czasami wystarczy pójść lub zadzwonić, poprosić o dach nad głową na parę dni. W innych przypadkach zetknąć się możemy z bardziej zorganizowanymi formami wychodzenia naprzeciw potrzebom ludzi pragnących azylu w klasztornych murach. Zakonnicy organizują terapie, warsztaty, rekolekcje albo zwyczajnie wynajmują pokoje. Niestety, większość z tych propozycji nie jest kierowana do osób o pustych kieszeniach, bo nawet klasztor nie jest w stanie odciąć się od realiów tego świata. Pytanie jednak brzmi, gdzie leży granica między koniecznością utrzymania a rozkręcaniem biznesu?

Dach nad głową i lekcja pokory

Wbrew opiniom sceptyków, od większości zgromadzeń zakonnych można jeszcze uświadczyć wiele dobra i gościnności. Bracia lub siostry zakonne przeważnie udzielają dachu nad głową i posiłków tym, którzy o to proszą. Należy oczywiście uzasadnić, dlaczego zwracamy się z taką prośbą i w miarę możliwości złożyć ofiarę za nocleg. Jednak nie musimy się obawiać, że w ten sposób doprowadzamy do złamania ślubów ubóstwa naszych gospodarzy albo pomnażamy majątek Kościoła. Koszty, podobnie jak warunki, nie będą raczej przypominać tych w hotelu. Jeżeli planujemy dłużej korzystać z gościny, zamiast ofiary pieniężnej zaoferować możemy pracę na rzecz klasztoru czy domu zakonnego.

Chociaż dla przeciętnego turysty brzmi to co najmniej nieatrakcyjnie, osobie pragnącej swoistego oczyszczenia nie będzie przeszkadzał fakt, że stawiane są przed nią wymagania. Pierwszym z nich jest konieczność wykrzesania z siebie całych pokładów pokory, co kłóci się ze strategiami przetrwania w zawodowym wyścigu szczurów. Jednak właśnie o to w tym wszystkim chodzi. W klasztorach odpoczynku szukają ci, którzy widzą, że coś w ich życiu nie funkcjonuje dobrze. Dlatego poddają się próbie i często przyjemnością jest dla nich spanie na strychu, zmywanie gór naczyń czy zachowywanie zakonnego sacrum silentium. Bo to zupełnie inny świat, w którym oni przybierają zupełnie inne role.

Dla szukających pomocy

Sama możliwość przebywania w klasztorze i napawania się jego spokojem często wystarczy, by odzyskać równowagę i nabrać poczucia wewnętrznej siły. Jednak nie z każdym problemem można się uporać bez fachowej pomocy.

Wiele klasztorów, korzystając między innymi z osiągnięć psychologii, zajmuje się organizacją różnych terapii i warsztatów. Na przykład w pokamedulskim klasztorze w Rytwianach stworzone zostało, dzięki dużemu wsparciu finansowemu z UE, Rekreacyjno-Kontemplacyjne Centrum Terapeutyczne SPeS. Jego działalność służyć ma pomocy osobom zagrożonym skutkami współczesnej cywilizacji, czyli cierpiącym na pracoholizm, uzależnienie od telefonu czy internetu, a nawet nadwagę!

Centrum SPeS (Sanus per Silentium – zdrowie przez ciszę) oferuje turnusy terapeutyczne dla osób żyjących w ciągłym stresie lub pochłoniętych przez wirtualną rzeczywistość, turnusy oczyszczająco-odchudzające i pustelnicze, dla zainteresowanych spuścizną kamedulską. Przy całym szacunku dla misji, której podjął się ten ośrodek, chwilami trudno nie odnieść wrażenia, że bliżej mu do luksusowego sanatorium niż klasztoru. Za dodatkową opłatą można tu korzystać z różnorakich masaży, siłowni, konsultacji z psychologiem. Chociaż nie trzeba tu korzystać z czysto duchowego programu, jak modlitwa czy msza, duchowe wsparcie może się dla niektórych okazać bezcenne.

Najbliższy tygodniowy turnus terapeutyczny odbędzie się w drugiej połowie września. Opłata wynosi 1220 PLN.

Od początku września w Benedyktyńskim Instytucie Kultury w Tyńcu wziąć będzie można udział w cyklicznych warsztatach relaksacyjno-medytacyjnych. Medytacja w opactwie benedyktynów cieszy się od dawna dużym zainteresowaniem wśród ludzi świeckich, na co odpowiedzią są jesienne warsztaty. Ich dodatkowym atutem jest nauka lepszego poznawania sfery psychofizycznej własnego organizmu, poprzez relaksację.

Koszt trzydniowych warsztatów wynosi od 670 do 930 PLN, w zależności od tego, czy wybierzemy moduł z sesją w Wieliczce. Do tej kwoty należy dodać opłatę za pobyt w opactwie, która w przypadku uczestnictwa w warsztatach wynosi w najtańszym wariancie 55 PLN (pokój 3-osobowy standard), w najdroższym 135 PLN (pokój 1-osobowy komfort).

Każdemu według potrzeb i możliwości

Wakacje w klasztorze mogą przybrać rozmaite, skrajne oblicza. Od luksusu, za który zapłacisz niemałe pieniądze, w zamian otrzymując konkretną usługę terapeutyczną czy edukacyjną, po prawdziwą szkołę przetrwania i pokory, za którą zapłacisz pracą własnych rąk. Wszystko zależy od oczekiwań i stopnia otwartości na wyzwania, a także od tego czy chcesz zwyczajnie odpocząć, czy zależy Ci na pogłębianiu swojej duchowości.

Nie warto oceniać, które podejście jest lepsze, jednak każdemu, kto trafi choć na parę dni za klasztorne mury, życzyć można doświadczeń głębszych niż te z sanatorium czy taniego noclegu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here